Baby Blues nie należy jednak mylić z prawdziwą depresją poporodową, która trwa o wiele dłużej, ma dużo silniejsze objawy i często wymaga leczenia farmakologicznego. Syndrom Baby Blues pojawia się najczęściej w 3-5 dobie po porodzie i trwa raptem kilka dni, maksymalnie tygodni. To, jak długo niepokoi kobietę uzależnione jest w dużej mierze od wsparcia męża i rodziny.
Moja mama wielokrotnie opowiadała mi o tym, jak kobiety dawniej ciężko znosiły porody i adaptację do nowej roli związanej z macierzyństwem. W tamtych czasach bardzo młode dziewczyny rodziły dzieci, ponieważ bycie 18-latką bez męża i dziecka postrzegane było już jako staropanieństwo. Mogę sobie tylko wyobrazić jak musiało być im ciężko. Z pewnością wiele z nich dotkniętych było właśnie Baby Blues a nawet depresją poporodową tylko, że wtedy nikt o tym głośno nie mówił. Na wsi przypuszczalnie ludzie nie mieli nawet pojęcia, że coś takiego istnieje.
Szczerze mówiąc nie sądziłam, że syndrom Baby Blues jest dzisiaj tak powszechny. W obecnych czasach sytuacja przyszłych mam wygląda całkiem inaczej. Mają one szerokie spektrum możliwości przygotowania się do roli bycia mamą – warsztaty, kursy czy szkoły rodzenia. Mogłoby się wydawać, że nic nie może ich zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. Sama się o tym przekonałam.
Tak, i mnie dopadł Baby Blues i to już w szpitalu. Byłyśmy tam z córeczką dość długo, bo prawie tydzień. O ile dobrze pamiętam, właśnie w 3 dobie coś zaczęło się ze mną dziać. Pojawił się taki wewnętrzny strach, obawy, że nie potrafię dobrze zająć się maleńką, bo płacze, bo się nie najada moim pokarmem itd. Czułam się rozchwiana emocjonalnie mimo wielkiego szczęścia jakie mnie spotkało. Dzisiaj wiem, że dziecko płacze, bo po prostu czasem tak ma, a to że nie miałam wystarczającej ilości pokarmu po cesarskim cięciu, to też całkiem naturalne. Już w kolejnych dniach było lepiej. Nic w tym złego, że na początku trzeba dokarmić dziecko mlekiem modyfikowanym, robią to nawet mamy po porodach naturalnych. Nie ma zatem potrzeby czuć się z tym źle i robić sobie niepotrzebne wyrzuty. W czwartej dobie po porodzie karmiłam córkę już tylko swoim pokarmem i było go na tyle, że jej wystarczało. Ah…jaka byłam z tego powodu szczęśliwa! Pobudzenie laktacji siedzi głównie w naszej głowie. Dobre nastawienie jest kluczem do sukcesu. Więcej na ten temat możecie przeczytać w jednym z poprzednich wpisów Karmienie piersią – cudem macierzyństwa..
Na początku było mi ciężko powiedzieć o moim samopoczuciu komukolwiek poza mężem, który zresztą sam widział co się ze mną działo. Gdy przychodził do mnie do szpitala, to po prostu wybuchałam płaczem, bez większego powodu. Mąż bardzo mnie wspierał i zawsze potrafił uspokoić, bez niego byłoby mi o wiele ciężej. Jak już wreszcie wyszłyśmy z maleńką do domu, od razu było o niebo lepiej, jednak niepokój pozostał ze mną jeszcze przez chwilę. Głównie wieczorami czułam się tak obco, niespokojnie, chciało mi się płakać i tak też robiłam. Chciałam wypłakać ten dziwny stan i uwolnić się od niego. W moim przypadku nie trwało to na szczęście długo, myślę, że po tygodniu zapomniałam o wszystkich smutkach.
Zanim zaszłam w ciążę znałam określenie Baby Blues, ale chyba do końca nie wiedziałam z czym się wiąże. Słyszałam głównie o depresji poporodowej, ale też wydawało mi się, że to już raczej zamierzchłe czasy. Dzisiaj wiem, że tak nie jest. Trzeba być świadomą tego, że każdą z nas może dopaść smutek poporodowy. Piszę o tym, żeby uświadomić każdej przyszłej mamie, że nie ma w tym nic złego i nie świadczy to o tym, że jesteście jakieś inne, dziwne i nienormalne.
Baby Blues jest wynikiem huśtawki hormonalnej, której kobieta podlega po porodzie, więc nie jest to od nas zależne. Warto wiedzieć, że każda z Was może tak się czuć i być w pewnym sensie na to przygotowaną, wtedy na pewno będzie łatwiej sobie z tym poradzić, bo przede wszystkim nie będziecie się obwiniać. Dobrze opowiedzieć też o tym swoim mężom i uświadomić ich, że taki stan emocjonalny może Wam towarzyszyć po porodzie i wtedy to właśnie oni będą odgrywać kluczową rolę – tym, że po prostu będą obok.
Według mnie o takich rzeczach trzeba rozmawiać, choć może dla niektórych jest to krępujący temat. Mogą postrzegać taki stan jako objaw słabości czy nieporadności. Szczerze mówiąc dopiero w momencie, gdy sama zaczęłam opowiadać o tym moim znajomym przyznawały, że miały podobnie. Bardzo mi to pomogło, bo uświadomiłam sobie dzięki temu, że nie jestem inna, że kobiety, nawet te, które znam też tak miały i nie ma się czego wstydzić. Baby Blues w żadnym wypadku nie świadczy o tym, że jesteśmy niedobrymi mamami, że nie kochamy od początku naszych dzieci – bo robimy to do szaleństwa. Jest to po prostu reakcja naszego organizmu na zmiany, które zaszły w naszym życiu. Jest to czas kiedy i my potrzebujemy więcej czułości i wsparcia.
Syndrom ten może mieć oczywiście różne objawy, bo każda z nas jest inna. Może być to głównie płaczliwość i niepokój, jak w moim przypadku, ale może się to również wiązać ze stałym uczuciem zmęczenia i wyczerpania, problemami z koncentracją i pamięcią, nerwowością, przygnębieniem oraz poczuciem, że jest się wyrodną matką. O ile ten stan się nie przedłuża i nie ma tak naprawdę poważnych konsekwencji, nie należy się martwić, przejdzie samoistnie. Natomiast kiedy złe samopoczucie utrzymuje się zbyt długo, czujecie, że wywiera bardzo negatywny wpływ na Wasze życie, pojawia się niechęć do wszystkiego, nawet dziecka – warto zasięgnąć porady specjalisty.
Mogę Wam powiedzieć z doświadczenia, że szybko zapomina się o Baby Blues i wszystkich nieprzyjemnościach związanych z tym stanem. Maleństwo pochłania nasze serce i myśli wnosząc tym samym całe mnóstwo szczęścia w nasze życie. Każdy dzień przynosi coś nowego, jest odkrywaniem siebie nawzajem i to jest najcudowniejsze co może nas spotkać. Ja rozkoszuję się każdą chwilą spędzoną z moją małą kruszynką. Z troską patrzę jak rośnie, uśmiecha się i zaskakuje mnie każdego dnia.
Czy któraś z Was również doświadczyła Baby Blues? Jak czułyście się i jak radziłyście sobie w pierwszych dniach po porodzie? Chętnie posłucham Waszych opowieści.
/ania
Komentarze do artykułu “Baby Blues – czy Ciebie również może dotyczyć?”
Świetnie to znam 🙂 Dzisiaj się z tego śmieje, ale moja panika na początku i płacz „ot tak po prostu” był dla mnie przez kilka tygodni na porządku dziennym. Na szczęście mąż i najbliżsi bardzo pomagają 🙂
O widzisz, Ciebie również dopadło! A ja myślałam, że jestem jakaś nienormalna:p
Trzeba to wypłakać:) teraz rzeczywiście jak myślę jakie sytuacje wyprowadzały mnie z równowagi, to śmiać się chce – jednak wtedy było inaczej. Ale nasze maluszki szybko pozwalają o tym zapomnieć:) Buziaki:***<3
I mnie baby blues nie ominął. A trwał jak dla mnie długo bo dobre 3 tyg. Przyczyniły sie do tego min.kolki syna, jego wieczorne serenady i ciagle budzenie sie w nocy. Nie był niemowlakiem, ktory słodko przesypial noce 🙂 byłam ciagle zmęczona, niewyspana, wyglądałam jak cień samej siebie. Łatwo nie było. Wahania nastrojów, obawy i dziwny strach objawiał sie płaczem bez konkretnego powodu. Minęło, wszystko minęło:) dziś mi mówi: kocham cię mamo I daje soczystego buziaka. Cos wspaniałego. Najlepszego dla Was. Pozdrawiamy.
Jak fajnie, że piszesz:) To rzeczywiście długo Cię męczyło, wyobrażam sobie jak musiało być to męczące i przytłaczające. To mega dziwny stan, dobrze, że przechodzi w miarę szybko. Już nie mogę się doczekać kiedy moja córka po raz pierwszy świadomie mnie przytuli i pocałuje:) piękne to <3
Dla Was również najlepszego, buziaki:***
I ja tez padlam ofiara baby blues chociaz teraz nie wiem czy raczej nie byl to wstep do depresji poporodowej.
Miloszek jako niemowlak nas nie rozpieszczal. Podczas pierwsze nocy w domu, czyli w 5 dobie wpadl w bezdech nocny i chyba tylko dzieki opiece Boskiej wstalam wtedy do niego. Do dzis pamietam dzwonienie na 112 i bezsilne czekanie na karetke a pozniej jazde na sygnale do szpitala ehhhh. Od tego czasu nie spuszczalam go z oczu a i tak drugi raz to samo zdarzylo sie w trzecim tygodniu. I jak tu sie cieszyc macierzynstwem kiedy dziecko non stop zanosi sie placzem i wpada w bezdech bez powodu.
Dobrze ze te zle chwile sie zapomina a po latach wspomina juz bez emocji.
Aż ciarki przechodzą:( Nie zazdroszczę takiego początku i wierzę, że musiało być naprawdę ciężko. Taki ogromny strach. Dobrze, że nie byłaś z tym wszystkim sama i że czuwali Ci u góry! Za to teraz Miłoszek z pewnością mamę rozpieszcza:) Najważniejsze, że szybko się o tym zapomina. Buziaki:***
Ja się zmagałam z mocnym baby bluesem długo, tak na prawdę około pół roku po porodzie zaczęłam cieszyć się macierzyństwem i nie obwiniać się o wszystko. A po roku miłość matczyna wciąż mnie zaskakuje. Wole nie mówić że miałam początki niezłej depresji. Wole mówić że to taki mój długi baby blues. Nic nas nie może przygotować na to co nas czeka po porodzie. Jeśli był on dodatkowo ciężki, a hormony nie chcą się ustabilizować, to o depresje nie trudno.
To naprawdę długo męczyłaś się tym niefajnym stanem. Zgadzam się, że jeżeli baby blues utrzymuje się zbyt długo, łatwo może przerodzić się w depresję. Nic to miłego, a najgorsze jest to, że my kobiety nie możemy zapanowac nad rozchwianymi hormonami. U mnie na szczęście nie trwało to tak długo, ale muszę przyznać, że dopiero teraz ten 3 miesiąc spędzany z córką zaczął się na takim luzie, kiedy już nie obawiam się wielu rzeczy. Zaczynam poznawać Lenkę coraz bardziej i to potęguje radość z macierzyństwa. Z każdym dniem staje się ono dojrzalsze:) Pozdrawiam serdecznie i miło, że wpadłaś:)
Mam nadzieję, że wszytsko jeszcze przede mną – nic więcej dodać w tym temacie nie mogę 🙂
:*
Kochana z pewnością wszystko przed Tobą:) Jednak baby blues mógłby Cię ominąć;) Buziaki:)