Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Przede wszystkim jeżeli chcemy, aby nasze dziecko zdrowo się odżywiało i miało świadomość tego, że warto unikać niektórych produktów czy sposobów przyrządzania posiłków, sami musimy być dla nich wzorem. Jeżeli maluch od samego początku będzie wzrastał w domu, w którym przykłada się dużą wagę do składu i jakości żywności, będzie to dla niego naturalne w przyszłości i będzie podążał zdrowym torem. Według mnie bardzo ważne jest rozbudzenie w swoim dziecku pewnego rodzaju miłości i szacunku do jedzenia. W naszym domu posiłki to coś więcej niż tylko pokarm, który zaspokaja głód. My lubimy eksperymentować, bawić się smakami i przede wszystkim celebrować wspólnie spędzany czas podczas przygotowywania a później jedzenia. Niemal codziennie szukam kulinarnych inspiracji na różnych blogach, w programach telewizyjnych (jestem ogromną fanką tych kulinarnych) czy książkach. Szczególnie porywają mnie przepisy, które zawierają odżywcze składniki i w ciekawy sposób pozwalają zamienić niekoniecznie pożądane produkty. Często istnieje takie przekonanie, że jeżeli coś jest zdrowe, to nie może być dobre. Kompletne się z tym nie zgadzam. Zdrowa żywność, ciekawie skomponowane produkty i odrobina chęci mogą nas bardzo pozytywnie zaskoczyć wyśmienitym smakiem przyrządzanych dań czy deserów.
Poprzez wykształcenie zdrowych nawyków żywieniowych u córki rozumiem również świadome podejście do jedzenia słodyczy. Chcę jej pokazać, że słodycze i desery przygotowane z pełnowartościowych i zdrowych produktów również mogą rozpieszczać nasze podniebienie. Najlepiej słodkości od samego początku przygotowywać samemu dla dziecka i unikać gotowych, niezdrowych i przetworzonych słodyczy najczęściej jak się da. Wspólne wyszukiwanie przepisów z dzieckiem, a później przygotowywanie różnych potraw czy deserów przynosi dużo frajdy i jest świetnym sposobem na kreatywne spędzenie czasu.
Do tego tego wpisu zainspirowały mnie dwie ostatnio odkryte książki. Są to pozycje z przepisami przygotowanymi pod kątem dzieci, jednak według mnie z powodzeniem może z nich skorzystać cała rodzina. Niedawno robiąc zakupy w dwóch bardzo znanych sieciówkach natknęłam się właśnie na te książkowe cudeńka.
Pierwsza to „AlaAntkowe BLW” Joanny Anger oraz Anny Piszczek, które są autorkami bloga kulinarnego o tym samym tytule. Pani Ania i Asia to laureatki finałowej trójki w konkursie BLOG ROKU w 2014 roku. Zarówno blog, jak i książka powstały dzięki inspiracji macierzyństwem oraz chęcią zdrowego żywienia i rozwoju dzieci autorek Ali i Antka – stąd nazwa bloga. Jeżeli nie słyszeliście wcześniej o BLW, ta książka wyjaśni Wam co się kryje pod tym pojęciem. BLW – Bobas Lubi Wybór – to metoda rozszerzania diety u maluchów, która cieszy się ogromną popularnością. BLW propaguje samodzielne jedzenie pokarmów stałych u dzieci, co wspomaga rozwój umiejętności chwytania oraz żucia. Jak same autorki wspominają:
Obie pozwoliłyśmy naszym dzieciom by samodzielnie decydowały o tym, co i jak chcą jeść. Wybrałyśmy metodę BLW, bo wydawała nam się najlepsza i jedyna. To był wybór idealny.
BLW wymaga jednak od rodziców pewnej dozy luzu i cierpliwości, ponieważ w parze idzie z bałaganem. Dziecko jedząc samodzielnie rączkami poznaje strukturę różnych produktów (ugotowanych warzyw, makaronu, zup) i bardzo często wiele z tego, co ma na stoliku, ląduje niekoniecznie w buzi a na podłodze. Trzeba się na to odpowiednio przygotować i nie będzie stwarzało dużego problemu, a korzyści płynące z tego sposobu odżywiania wynagrodzą rodzicom wszystko. Stosując metodę BLW pozwalamy naszemu dziecku poznawać różne smaki, wspieramy rozwój samodzielności i rozbudzamy miłość do jedzenia. Przy stosowaniu BLW mleko matki jest nadal podstawą żywienia maluszka, a produkty stałe to coś dodatkowego, dlatego nie należy wmuszać w dziecko kolejnej marchewki czy kalafiora. Pozwólcie dziecku samemu decydować o tym ile zje i nawet wybrać z talerza oferowanych produktów tylko te, na które ma ochotę. W ten sposób jedzenie nie będzie się kojarzyć z wieczną walką i czymś nieprzyjemnym, a raczej czymś, co daje swobodę i sprawia też dużo frajdy.
U mnie do rozszerzania diety u córki jeszcze chwila. Jak zaleca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) będziemy wprowadzać nowe produkty około 6 miesiąca życia. Mimo tego książka już od jakiegoś czasu jest u nas w ruchu i testujemy z mężem różne przepisy. W „AlaAntkowym BLW” świetne jest to, że prezentuje przepisy, z których może skorzystać cała rodzina. To zbiór pomysłów na zdrowe śniadania, obiady, podwieczorki, pikniki i słodkie przekąski. Wszystkie dania opierają się na zdrowych składnikach eliminując sól i cukier z diety. Znajdziecie tu wiele bardzo prostych przepisów na dania, których przygotowanie nie zajmuje dużo czasu, a to przy posiadaniu dziecka jest sprawą kluczową.
Znajdziecie tam m.in. przepisy na: daktylowe szyszki zbożowe, naleśniki kukurydziane z truskawkami, migdałową kanapkę z bananowym twarożkiem, pyszny budyń jaglany, kanapkowy krem czekoladowy czy domowe masło orzechowe oraz wiele, wiele innych.
Autorki książki dają również wiele rad na temat wyposażenia kuchni i wszelkich potrzebnych sprzętów czy bazy produktów, które zawsze dobrze mieć w domu. Poza tym, że książka to studnia cennych przepisów, to jeszcze cieszy oko ciekawym wydaniem. Szczerze Was zachęcam do zapoznania się z tą pozycją, a na pewno nie pożałujecie. Komu jak nie nam mamom zależy bardziej na zdrowiu naszego dziecka?
Kolejną książką, którą chciałabym Wam szczerze polecić – ja oszalałam na jej punkcie – jest dzieło Moniki Mrozowskiej „Słodkie i zdrowe czyli desery, które możesz jeść codziennie”. Mój absolutny faworyt!
Jak tylko kupiłam tę książkę, po powrocie do domu przeczytałam ją jednym tchem. Jest świetnie napisana i ma piękną szatę graficzną. Bardzo spodobało mi się to, że autorka oprócz przepisów wplata opisy superproduktów, które są wykorzystane jako baza do deserów i przekąsek m.in. kasza jaglana, stewia, tapioka, jagody goji, mleko kokosowe czy siemię lniane. Superprodukty (superfoods) to produkty w stu procentach naturalne i niskokaloryczne. Nie brakuje też krótkich ciekawych kulinarnych historyjek z życia Pani Moniki. Urzekły mnie przepisy, które w niesamowity sposób „przemycają” cenne składniki odżywcze do deserów sprawiając, że stają się one pełnowartościowym posiłkiem a nie niezdrowym słodyczem. Nie ma co ukrywać, cenię sobie również stronę estetyczną wydawanych książek. Ta jest totalnym strzałem w dziesiątkę. Została bardzo ciekawie zaprojektowana, wypełniona ślicznymi zdjęciami oraz przepisami zapisanymi ładną czcionką. Jest to książka przedstawiająca smakołyki dla dzieci, jednak z powodzeniem można zaserwować je dorosłym. Ja już wypróbowałam kilka przepisów i jestem oczarowana pomysłowością autorki. Kiedyś na pewno wspólnie z córką będziemy przygotowywać słodkości Pani Moniki, a tymczasem potestuję je z przyjemnością na sobie. Zdecydowanie wolę zdrowe słodycze dostarczające wielu witamin od tych sztucznych zakupionych w sklepie. W ciekawy sposób przedstawione są zdrowe wersje wielu znanych deserów np. tiramisu. Znajdziecie tutaj przepisy na m.in. domowe lody klonowe, galettes z bananem (czyli francuskie naleśniki gryczane), kisiel herbaciany, różne owsianki, ciasteczka, torty i wiele innych. Bardzo przyjemnie korzysta się z tej książki i jest absolutnym must have w mojej kuchni.
Zatem pędźcie do księgarni, bo naprawdę warto! Już dzisiaj Wasze posiłki, jak i posiłki Waszego dziecka mogą być przygotowane w ciekawy i prosty sposób będąc przy tym źródłem wielu wartości odżywczych. Nie będziecie musieli się martwić o to jak odmówić dziecku słodyczy, ponieważ te przygotowane przez Was będą bombą witaminową. Skorzysta z tego cała rodzina. To smacznego kochani i dużo zdrowia!
Na blogu znajdziecie z czasem wiele inspiracji pochodzących z tych dwóch książek.
Miłego dnia!
/ania